pytt i panna prosto z kryminału

Czy też tak macie, że jak przysiądziecie do wciągającej książki to świat wokoło mógłby nie istnieć, a Wasze myśli krążą jedynie wokół tego, żeby przeczytać „jeszcze tylko jedną stronę”, by odkryć kolejny rąbek tajemnicy – czyli kto zabił? 🙂

Są takie książki, które wciągają bez reszty i jestem w stanie czytać w każdym miejscu i o każdej porze, gdy w brzuchu burczy, a w zlewie pietrzą się stosy brudnych garnków i talerzy. Tak właśnie podziałała na mnie lektura kryminału szwedzkiej pisarki Camilli Läckberg. „Ofiarę losu” dostałam na urodziny od mamy (teraz pewnie ona nie sprząta i nie gotuje, bo czyta) i jest to druga książka z serii, którą przeczytałam od deski do deski.

Jak widać z kryminału można przemycić też coś do kuchni i to bez ofiar w ludziach. W jednym z epizodów, główni bohaterowie zamawiają w restauracji pyttipannę, gwiazdka odsyła nas do informacji, że jest to typowe szwedzkie danie przygotowywane z mięsa lub kiełbasy i ziemniaków. Pyttipanna (występuje też pod nazwą pytt i panna) oznacza „drobne kawałeczki na patelni” i podawana jest z burakami i jajkiem sadzonym (czasem też piklami).

Dla mnie to też taka szedzka wersja moich regionalnych prażonek, więc koniecznie musiałam wypróbować pyttipannę i powiem Wam, że jest pycha, musicie spróbować koniecznie. Przygotowanie pyttipanny jest banalnie proste, a ja dodatkowo uprościłam sobie zadanie gotując ziemniaki w mundurkach (przyznaję nie chciało mi się obierać tych kurdupelków). Z jajem sadzonym i dodatkowo jeszcze piklami zaspokoi nawet największy głód 🙂

Przepis dodaję do akcji „Skandynawskie lato 2014”.

szwedzka pyttipanna

Składniki (na 2 osoby):

· 1 kg młodych ziemniaków
· 2 cebule
· 1 laska swojskiej kiełbasy
· 2 marchewki
· 2-3 łyżki oleju do smażenia
· sól i pieprz czarny do smaku
· 2 buraki
· odrobina oliwy z oliwek
· 2 jajka (do posadzenia – ja pominęłam)

Młode ziemniaczki wyszorowałam pod bieżącą wodą i gotowałam ok. 10 minut  w osolonej wodzie (czas gotowania musicie dostosować do wielkości ziemniaków, tak żeby nie były ani zbyt miękkie, ani surowe).  W tym czasie wstawiłam buraki, aby ugotowały się na parze (nie obrane tylko umyte).

Cebulę pokroiłam w średniej wielkości kostkę, kiełbasę i marchewkę w kosteczkę (wzdłuż na pół i jeszcze raz na pół).

W woku zagrzałam olej i na gorący wrzuciałam cebulę, podsmażyłam 5 minut i dodałam kiełbasę i marchew. Ziemniaki al dente odcedziłam i bez obuierania skórki pokroiłam w dorbną kostkę i wrzuciałam do woka. Całość lekko posoliłam i posypałam dość sporą ilością świeżo zmielonego czarnego pieprzu. Smażyłam kilkanaście minut, mieszając od czasu do czasu, do momkentu, aż się zezłociło.

Miękkie buraki obrałam ze skórki, pokroiłam w plastry i ułożyłam na talerzu. Skropiłam kilkoma kroplami oliwy z oliwek posypałam pieprzem i solą. Obok wylądowały ziemniaki, a od siebie dla dekoracji i dodatkowych walorów smakowych położyłam kępkę kiełków rzodkiewki. W wersjii full należałoby jeszcze usmażyć sadzone, ja pominęłam ten krk, bo szczerze mówiąc za jajkiem sadzonym nie szaleję, a poza tym i tak danie jest dla mnie wystarczająco syte. Podajemy świeże i gorące (choć odgrzewane też smakuje niczego sobie). Smacznego!

pyttipanna
Skandynawskie lato 2014

3 myśli w temacie “pytt i panna prosto z kryminału

  1. Ja zrobiłam z jajkiem sadzonym do jesiennej edycji akcji 😉 I też inspiracją był ten cytat 🙂 W ogóle polecam Ci całą serię kryminalną Lackberg, w każdej części znajdziesz opisy jedzenia. Pozdrawiam i zapraszam do dodawania kolejnych przepisów 🙂

    1. Wcześniej czytałam „Księżniczkę z lodu”, ale tam nazwa żadnej potrawy nie zwróciła mojej uwagi, może dlatego, że byłam tak wciągnięta zagadką kryminalną 😉 Pewnie jeszcze sięgniemy z mamą po kolejne części – tak sobie kupujemy na zmianę książki przy różnych okazjach 🙂

Zapraszam do komentowania :)