skąd się bierze mleko?

Przy okazji przepisu na galette z gruszkami, wspomniałam Wam o pewnych moich przemyśleniach związanych z jedzeniem i dezorientacji i złości, która w tym temacie się u mnie pojawiła. Pomyślałam sobie: fuck it! dlaczego mam męczyć się ze swoimi myślami sama? Pomęczmy się razem.

Wszystko zaczęło się od bólu i zmęczenia. Codzienny wysiłek fizyczny powoduje, że czuję moje ciało inaczej niż kiedyś. Czuję, że mam mięśnie, stawy, czuję różnicę, między zmęczeniem fizycznym, ospałością, a sennością. Pracuję w restauracji, całymi dniami jestem na nogach, w ubiegłym roku poza pracą pokonałam na piechotę ponad 200km. W moim poprzednim dość regularnym i w większości siedzącym trybie życia nie miałam takich problemów, natomiast zyskałam między innymi dzięki pracy fizycznej bliższy kontakt z własnym ciałem. Jakiś czas temu w przypływie głodu zamiast myśli „muszę wrzucić coś na szybko” pojawiło się: „czy to co zjem doda mi energii na kilka kolejnych godzin pracy?”

Praca w restauracji pozwoliła mi też obserwować sobie swobodnie nawyki żywieniowe i jedzeniowe wybory innych ludzi. I tak sobie myślę, że generalnie nie zastanawiamy się nad tym co jemy. Podążamy dzień w dzień utartą ścieżką, nie słuchając ani głosu rozsądku ani własnego ciała.

Pamiętacie mój wpis „Składam się z ciągłych powtórzeń”? O tym, że moją kuchnię opanowały flatbready z Tesco i lasagne? Od tamtego momentu zaczęłam nieco większą uwagę zwracać na to co jem i tym samym co kupuję. Przypadek zechciał, że obejrzałam dokument „Food matters”. Netflix uznał, że ponieważ obejrzałam „True cost” to może zainteresuje mnie „Food matters” i zainteresował. Po nim przyszedł „Vegucated” i „Food Inc.” (linki do wszystkich materiałów filmowych na samym dole)

Jestem dorosłym człowiekiem, przecież dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że schabowy czy wołowina na moją nieszczęsną lasagne była kiedyś częścią świni i krowy. Przecież wiem, że ktoś tą świnię i tą krowę musiał pozbawić życia. Skąd więc zaskoczenie? Bo nie chciałam wiedzieć jak to się odbywa? Bo nie chciałam tego zobaczyć na własne oczy? Wtedy przypomniałam sobie krowy, które spotkaliśmy wielokrotnie podczas naszych pieszych wędrówek. I moje porównanie ich do wielkich kudłatych psów. I przypomniało mi się jak z ciekawością podchodziły do ogrodzenia, a niektóre nawet dały się podrapać po pysku. Czy zjadłabym mojego psa? Nie. Czy zjadłabym jakiegokolwiek innego psa? Nie. Czy gdyby podczas naszego zaprzyjaźniania się z krowami pasącymi się przy drodze, wyszedł do nas gospodarz i powiedział: „Hej, powiedz która krowa podoba Ci się najbardziej ukroję ci kawałek!” powiedziałabym: „super, poproszę mi zmielić tą śliczną kudłatą rudą, tą co właśnie karmi cielaczka, musi być pyszna”.

DSC_0237

Powiedziałabym tak? Nie! Spierdzielałabym od świra w podskokach, w strachu że jeszcze mnie będzie chciał poćwiartować. Skoro tak, to jak to się dzieje ze nie widzę związku pomiędzy tym:

DSC_0025

a tym:

?

Potrzebowałam, żeby ktoś mi to wytłumaczył, uruchomił w mojej głowie jakiś ciąg logicznych połączeń, który ogarnąłby choć trochę ten chaos i co tu dużo mówić całkiem konkretny wkurw. Jak to się dzieje, że jedzenie mięsa wydawało mi się zawsze oczywiste i naturalne. Przez godzinę oglądałam wykład „101 powodów aby przejść na weganizm”. Tytuł brzmi cokolwiek durnie, co najmniej jak: 10 sposobów jak rzucić chłopaka albo 100 powodów dla których koniecznie musisz kupić srajfona.  Ale przedstawione argumenty, które mają w jakiś sposób otworzyć nasz umysł i spowodować, że zaczniemy się zastanawiać, wydają się być całkiem logiczne. Przytoczę choćby jeden. Wyobraź sobie kilkumiesięczne dziecko. Stawiasz przed nim jabłko i pisklaczka. Z czym dziecko będzie próbowało się pobawić, a co zjeść? Logika całkiem słusznie podpowiada, że dziecko będzie chciało bawić się z inną żywą istotą, a nie z jabłkiem. A co gdybyśmy zastali dziecko z głową pisklaka w buzi, co automatycznie wyrwałoby się z naszych ust? „Tego się nie je!”. W następnej kolejności wykręcalibyśmy numer do egzorcysty. Racja?

Czy zastanawialiście się kiedyś skąd się bierze mleko? Z kartonu. Ze sklepu. Tak pewnie odpowiedziałaby większość nastolatków, którzy krowę widzieli kiedyś na obrazku w książce. Ktoś kto w dzieciństwie jeździł na wakacje na wieś do dziadków i widział krowę na własne oczy, a nawet pił świeże jeszcze ciepłe mleko powie – od krowy. Zgadza się. Mleko jest od krowy. W moim jeszcze niedawnym wyobrażeniu, aby otrzymać mleko potrzebna jest staruszka z chustką na głowie i taboretem w ręce, tudzież w wersji bardziej rozwiniętej technologicznie – gospodarz w gumofilcach i maszyneria podłączana do krowich wymion. Krowa zadowolona, że ktoś pozbawił ją ciężaru dyndającego miedzy nogami, mleko na stole. Tyle wyobrażenie. A teraz pytanie za 100 punktów. Pytanie którego, dam sobie uciąć rękę, 99% z nas (w tym ja) nigdy sobie nie zadało. KIEDY KROWA DAJE MLEKO?

Odpowiedź: kiedy jest w ciąży i rodzi cielaczka. Odpowiedź na to pytanie jest tak oczywista, prosta i logiczna, a jednak nigdy nie uświadomiłam sobie tego faktu (a Wy?) Krowa daje mleko, kiedy rodzi cielaczka.

A teraz oczami wyobraźni przenieśmy się do najbliższego większego supermarketu i stańmy przed regałem z nabiałem. Hektolitry mleka. Całe morze mleka zapakowane w eleganckie kartony z podobiznami uśmiechniętych krów wypasających się na wiecznie zielonej trawie w blasku słońca. I spróbujmy sobie odpowiedzieć na inne pytanie: co pije cielaczek?

No i pytanie numer trzy: jak to się dzieje, że mleko jest codziennie w sklepie? Nie musimy czekać,  bo krowa dopiero zapoznaje się z bykiem i zaloty muszą swoje potrwać zanim nastąpi konsumpcja związku. Potem ciąża, cielaczek itd…

Kiedy już zadamy sobie te trzy pytania i gdy sobie na nie odpowiemy, to kiedy kolejny raz sięgniemy po karton „łaciatego” to już nie będzie to samo mleko. Albo raczej to my nie będziemy już tą samą osobą. A przynajmniej wiele z nas, bądźmy szczerzy – różne mamy poziomy empatii.

Świadomość powyższego walnęła mnie jak obuchem w łeb. Skąd we mnie całe życie idiotyczne wręcz przekonanie, że krowa się cieszy jak ktoś jej mleko zabiera? Mleko przeznaczone dla jej dziecka. Nie wiem jak Wam, ale mnie wydaje się to grubo nie w porządku.

Nie chcę i nie będę tutaj wygłaszać mądrych opinii na temat żywienia, zdrowego trybu życia itp. Nie znam się na medycynie, nie jestem ani lekarzem ani naukowcem, nigdy w życiu nawet nie byłam na diecie. Ba! Ja nawet nie chciałam tego wiedzieć, ani widzieć. Ale tego co już się zobaczyło nie da się odzobaczyć, uważam się za dość wrażliwą i empatyczną osobę, wiec trudno mi ignorować to co zobaczyłam i to czego się dowiedziałam. Czytam, słucham, oglądam, myślę i w mojej głowie pojawiają się pytania i wątpliwości czy przypadkiem ktoś całe życie nie robił mnie w trąbę?

Bo w sumie tak na zdrowy rozum i czystą logikę – dlaczego akurat człowiek powinien pić krowie mleko? A czemu nie mleko świnki, albo szympansa który ewolucyjnie człowiekowi jest najbliższy? Skoro małe świnki piją mleko świnki, szczeniaczki piją mleko suczki, jagniątko pije mleko owcy, mały szympans pije mleko swojej mamy szympansicy, a cielaczek…no właśnie.

Jeśli szukacie odpowiedzi na pytania zawarte w tekście:

Materiały filmowe dotyczą wielkich hodowli przemysłowych, które stanowią pewnie większość w światowym przemyśle spożywczym. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszędzie produkcja mięsa, mleka czy jajek wygląda w ten sposób i tutaj pojawia się kolejny problem: czy nawet jeśli krowa, świnka czy kura miały szczęśliwe życie, mamy prawo je tego życia pozbawić, tylko po to by zjeść kotleta?

Macie coś do dodania? Jeśli macie swoje przemyślenia w tym temacie, proszę podzielcie się nimi w komentarzu.

 

8 myśli w temacie “skąd się bierze mleko?

  1. O tym wszystkim wiedziałam i jakoś mnie nie ruszało. od małego wiedziałam jak wygląda zapładnianie krów oraz jak się cielaki pojawiają. Jak się na wieś jechało nie tylko jak do skansenu to się widziało to i owo. Wydaje mi się, że przez to że się przyzwyczaiłam od dziecka do takich widoków jak ubój świni to potem wegańskie filmiki na mnie nie działają. Szczególnie jak wybierają jakieś karykaturalne przykłady w których ludzie znęcają się nad zwierzętami. W normalnych gospodarstwach dba się o zwierzęta bo to źródło zarobku. Często dba się o nie bardziej niż o siebie.

    1. Obawiam się, że małe gospodarstwa, jak takie o których piszesz to może być mniejszość. Zdecydowana większość tego co kupujemy w marketach, dużych sieciowych sklepach czy restauracjach typu McD to raczej mięso „produkowane” w wielkich „fabrykach”, które nie przypominają tego o czym piszesz. Myślę, że tych karykaturalnych przykładów może być więcej niż nam się wydaje…

  2. Popieram przedmówców. Krowa naprawdę nie daje mleka wtedy, kiedy ma cielę. Mój wujek ma krowy – takie, które chodzą po pastwisku. Nie mają one cielaków, ponieważ wujek nie ma byków. Mleko dają cały czas.

  3. Szczerze mówiąc mało ambitna jesteś skoro siedzisz i wyczytujesz głupoty ze szwedzkich książek zamiast ruszyć dupę i poszukać prawdy na naszych pięknych polskich wsiach . Wujek hoduje krowy mleczne. Dają one (każda ) 25 litrów dziennie mleka i ku twojemu zdziwieniu żadna z nich nigdy nie miała cielaka. Sprawiłaś mi ogromną przyjemność pisząc takie bzdury. Śmiać mi się chce że doczekaliśmy takich czasów , że młodzi ludzie nie znają tak podstawowych informacji . Ciekawa jestem co byś zrobiła gdyby nagle wybuchła wojna i trzeba by było radzić sobie samemu ze wszystkim od podstaw. Dobra rada na koniec : Zamiast tych szwedzkich durnot poczytaj o tym jak radzili sobie Polacy podczas wojny lub w nieodległym prl 🙂

    1. Durna szwedzka książka nie jest jedynym moim źródłem informacji i nie wiem dlaczego uważasz, że Twoja wypowiedź powinna być dla mnie bardziej wiarygodna niż publikacja przygotowana przez hodowców bydła zatwierdzona przez UE jeśli dobrze tam zauważyłam. Wszędzie gdzie czytam piszą, że jeśli krowa po ocieleniu jest dojona codziennie to jest w stanie produkować mleko nawet 10 miesięcy, ponieważ dojenie pobudza hormony mające wpływ na laktację. To tak jak niektóre kobiety są w stanie karmić dziecko piersią nawet kilka lat, jeśli chcą i jeśli ich organizm jest w stanie ciągle produkować mleko, ale jeśli przestaną karmić regularnie to „produkcja” mleka się skończy.
      Nie wiem skąd w Tobie taka agresja, ale akurat uważam że poszukiwanie prawdy i informacji nie jest ani brakiem ambicji ani tym bardziej głupotą. Natomiast pojęcia nie mam zupełnie co do tematu ma wojna.

  4. Przepraszam jeśli to co chcę ci teraz przekazać zrujnuje twoje ładne wyobrażenie o krowach i mleku , ale niestety nie masz racji, krowa nie daje mleka tylko wtedy kiedy ma cielaczka, ona wtedy daje siarę, która nadaje się do picia tylko dla cielaczka. Mleko natomiast daje codziennie , są nawet specjalne odmiany krów, hodowane tylko po to by dawać jak największą ilość mleka dziennie. Jeśli bardzo cię dotknęła ta informacja to przepraszam 🙂

    1. Zrobiłam mały risercz, aby odpowiedzieć na Twój komentarz. Internet jest źródłem różnych czasem sprzecznych informacji, ale myślę, że podręcznik dla hodowców bydła mlecznego (przygotowany przez szwedzkie stowarzyszenie mleczarskie) jest dość wiarygodnym źródłem: „Jeden rok z życia krowy – w skrócie
      Dzień 1. Wycielenie:
      Jałówka się cieli i zaczyna dawać mleko. Teraz staje się krową.
      Zaczyna się jej pierwsza laktacja i nazywa się ją pierwiastką (po 1 wycieleniu).
      Dzień 40. Okres obserwacji:
      Teraz pora sprawdzić, czy cykl rozrodczy krowy sie
      ustabilizował.
      Dzień 40–60, Okres leczenia:
      Krowy u których nie występuje normalna ruja są badane
      przez lekarza weterynarii lub inseminatora i w razie potrzeby leczone.
      Dzień 60-90, Inseminacja:
      Krowa jest inseminowana. Jeśli okaże się cielna, to będzie
      następnie rodziła cielęta w odstępie około jednego roku.
      Dzień 300. Zasuszanie:
      Zaprzestajemy udoju, a krowa przestaje dawać mleko. Wymię
      musi się zregenerować, by krowa mogła znów wytwarzać duże ilości mleka po kolejnym
      wycieleniu.
      Dzień 365. Wycielenie:
      Krowa znów się cieli i rozpoczyna druga laktację. Znów zaczyna
      dawać mleko. Teraz zwana jest dwuródką.”
      Jeśli chodzi o siarę oczywiście masz rację – ten sam podręcznik podaje, że siara jest najważniejszym pierwszym posiłkiem cielaka i należy mu ją podać w ciągu kilku pierwszych godzin po urodzeniu. Taki cielak zostaje odłączony od matki i potem karmiony paszą mlekopodobną. Cały podręcznik: http://www.vxa.se/Global/Dokument/Dokument/Handbok/Handbok%20f%C3%B6r%20djursk%C3%B6tare%20inom%20mj%C3%B6lkproduktion_PL_final.pdf
      Także chyba jednak nie ma jakiejś magicznej odmiany krów, która daje mleko just like that! Krowa jest po prostu w kółko sztucznie zapładniana i tak spędza całe swoje życie.

Zapraszam do komentowania :)