Po produkcji ostatniej bezy zostało mi trochę żółtek, postanowiłam więc wykorzystać je do przygotowania creme brulee. Jeśli nigdy nie próbowaliście prawdziwego creme brulee, to musicie koniecznie spróbować.
Z creme brulee już zawsze będzie kojarzyć mi się ta sceną i wspomnieniem mojego pierwszego creme brulee w krakowskim Słodkim Wentzl’u.
Oczywiście moja wersja jest jedynie namiastką prawdziwego francuskiego creme brulee, nie zmienia to jednak faktu, że w przeciwieństwie do bezy, prawie całą tratę zjadł Luby (który nie przepada za słodyczami) znaczy, że musiała być dobra 😉
Podana poniżej ilość składników wystarczy na przygotowanie tarty w okrągłej formie do tarty lub okrągłej formie do tortu, średnicy ok. 20 cm. Ja przygotowałam tartę w małej podłużnej foremce, a resztę kremu wlałam do małego żaroodpornego naczynia i również zapiekłam.
Składniki (na ok. 20cm średnicy okrągłą formę):
- ok. 200 g herbatników digestive (można zastąpić zwykłymi herbatnikami)
- 1/3 kostki masła
- 1-2 tabliczka białej czekolady
- 5 żółtek
- 500 ml śmietanki 30 lub 36%
- 1/3 szklanki cukru
- 1 łyżeczka esencji waniliowej lub 1-2 łyżeczki cukru waniliowego
- brązowy cukier do posypania z wierzchu
Z żółtek (powinny mieć temperaturę pokojową) i cukru przy użyciu miksera ukręcamy kogiel mogiel.
W garnku podgrzewamy śmietankę z esencją waniliową, kiedy już prawie wrze wyłączamy gaz i cały czas mieszając powolutku dodajemy kogiel mogiel. Śmietanka nie może wrzeć, aby żółtko się nie ścięło. Kiedy już cały kogiel mogiel znajdzie się w garnku ze śmietanką, odstawiamy ją do przestygnięcia.
W tym czasie zajmiemy się ciasteczkową bazą naszej tarty. Herbatniki gnieciemy na możliwie najdrobniejszy proszek. Ja zwykle rozdrabniam je w dłoniach, ale jeśli dysponujecie woreczkiem z grubszej folii, to można tam wrzucić ciastka i potraktować je wałkiem. Roztapiamy masło i dodajemy do niego pokruszone ciastka. Mieszamy aż powstanie masa i całe ciastka wchłoną tłuszcz.
Formę do pieczenia wykładamy masą ciasteczkową ugniatając i dociskając do dna i brzegów, po czym wkładamy ją na 10 minut do zamrażalnika (lub na 20 minut do lodówki).
Białą czekoladę rozpuszczamy w mikrofali (2-3 minuty w zależności od mocy) lub w kąpieli wodnej (w garnku gotujemy wodę, na garnku umieszczamy najlepiej metalową miseczkę, do której wkładamy połamaną czekoladę, cierpliwie czekamy aż zacznie topnieć, mieszamy i czekamy).
Formę z ciasteczkową bazą wyjmujemy z zamrażalnika i spód pokrywamy białą czekoladą. W moim przypadku wystarczyła jedna tabliczka, do większej okrągłej formy potrzebne będą dwie tabliczki.
Formę znów wkładamy do zamrażalnika, dosłownie na 5 minut, aby czekolada stężała. W tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 150ºC – górna i dolna grzałka (u mnie ok. 140ºC i termoobieg, ponieważ niezmiennie mam tylko górną grzałkę).
Do formy wlewamy śmietankę z koglem moglem i pieczemy ok. 45-50 minut. Ja część śmietanki wlałam do formy, a drugą część do małego żaroodpornego naczynia i również zapiekłam. Po upieczeniu formę wyjmujemy z piekarnika i posypujemy brązowym cukrem – jeśli mamy palnik, przypalamy cukier przy pomocy palnika. Jeśli nie, temperaturę w piekarniku podkręcamy na 200º, przełączamy na górną grzałkę i na najwyższą półkę wkładamy naszą tartę. Przypieczenie jej z wierzchu zajmie dosłownie sekundy, więc nie odchodźcie nigdzie i co parę sekund zaglądajcie co dzieje się z tartą, bo przypala się w tempie ekspresowym.
Tartę odstawiamy do całkowitego wystudzenia. Przechowujemy w lodówce maksymalnie do 3 dni (szybko zmienia smak i łapie lodówkowe zapachy).
Smacznego!