Tegoroczna Wigilia to była tak na prawdę pierwsza w moim życiu, którą przygotowywałam sama i poza jednym malutkim wypadkiem, który w konsekwencji mógłby spowodować przyjazd straży pożarnej, wszystko poszło jak z płatka 🙂 O tej małej katastrofie napiszę przy okazji kolejnego przepisu, dziś zapraszam Was na jak najbardziej udaną pieczeń z wędzonej szynki.
Pieczeń oczywiście nie była potrawą wigilijną. Pojawiła się na stole w bożonarodzeniowy obiad, roztaczając wokoło zapach pieczonego mięsa i goździków. Jak to ja, najpierw dokonałam zakupu mięsa, a potem zaczęłam szukać jak go przygotować. Wahałam się pomiędzy wołowiną, pieczenią z łopatki, a szynką właśnie. Ostatecznie skusiła mnie smakowita tłusta skórka i dopisek „wędzona”. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób widok tłustej skórki raczej odstrasza, dla mnie to jest prawdziwy smakołyk, zwłaszcza przypieczony i chrupki. Oczywiście można skórkę skroić i upiec szynkę jedynie z cienką warstewką tłuszczu na wierzchu. Ale to już nie będzie to samo.
W Polsce nigdy nie spotkałam się z surową wędzoną (tak jak boczek) szynką ze skórką (tak samo jak z łopatką ze skórką). Ale myślę, że jeśli zaopatrujecie się w mięso u rzeźnika, da się taki kawałek szynki ze skórą zamówić. W UK najwyraźniej jest więcej takich amatorów skórki jak ja. Tutaj surowe mięso z szynki występuję pod nazwą „gammon joint”, można szynkę kupić w wersji wędzonej lub niewędzonej. Swoją szynkę kupiłam w Sainsbury’m, gdzie pojawiła się również pod nazwą „danish joint” i taką właśnie kupiłam, bo to był najmniejszy kawałek mięsa jaki znalazłam (tak to jest jak się robi zakupy na dzień przed wigilią).
Wędzone mięso z zasady jest słone, dlatego czasem trzeba je wcześniej wymoczyć, aby woda wyciągnęła nadmiar soli. Wszystkie przepisy jakimi posiłkowałam się przygotowując szynkę zalecały: spytaj swojego rzeźnika, czy szynka wymaga wcześniejszego wymoczenia. Spytałam więc mojego rzeźnika, znaczy się etykietę z opakowania, czy coś w tej sprawie zaleca. Nie zalecała, więc szynki nie moczyłam. Dla mnie była w porządku, ale jak wiadomo słoność to kwestia osobistych preferencji. Dlatego w tej kwestii poradzę Wam to samo: spytajcie swojego rzeźnika 😀
Jeśli przebrniecie przez cały proces gotowania i pieczenia szczęśliwie, na Waszym stole wyląduje piękny, soczysty, różowy, pachnący kawał mięsa. Możecie szynkę podać z chrzanem, ćwikłą lub z musztardą, ewentualnie w wersji bardziej wyrafinowanej z galaretką z żurawiny. U mnie z pieczonymi ziemniaczkami i ćwiartkami czerwonej i białej cebuli.
Składniki:
- ok. 2 kg kawałek wędzonej szynki wraz ze skórą
- 4 łyżki miodu
- 2 łyżki cukru demerara
- 1 łyżeczka sosu sojowego
- 2 łyżki marmolady pomarańczowej
- 2 łyżeczki musztardy sarepskiej
- 3 liście laurowe
- kilka kulek ziela angielskiego
- garść goździków
Szynkę płuczemy pod bieżącą wodą. W garnku zagotowujemy wodę z listkami laurowymi i zielem angielskim i do wrzącej wody wkładamy szynkę. Gotujemy na niedużym ogniu przez godzinę.
W tym czasie przygotowujemy glazurę. Mieszamy razem miód, cukier, sos sojowy, musztardę i marmoladę pomarańczową.
Ugotowaną szynkę wyjmujemy ostrożnie z wody i przekładamy do brytfanki, w której będziemy ją piec. Ostrym nożem nacinamy skórę na kształt rombów. Niezbyt głęboko, by nie naciąć mięsa. Smarujemy połową glazury starając się ją wetrzeć w skórę tak aby wniknęła pomiędzy nacięcia. Dekorujemy goździkami i na dno brytfanki wlewamy pół szklanki wody w której gotowała się szynka.
Piekarnik nagrzewamy do 200ºC z termoobiegiem i pieczemy szynkę około 60minut (mniej więcej 30 minut na każdy kilogram). Mniej więcej w połowie pieczenia smarujemy resztą glazury, która nam została. Pilnujemy aby skórka się nie spaliła, jeśli zbyt mocno się już przypieka okrywamy szynkę kawałkiem folii aluminiowej.
Po upieczeniu przekładamy na półmisek i podajemy na gorąco pokrojoną w ok. 1,5cm plastry. U mnie pieczona z ziemniakami i czerwona i białą cebulą.
Jeśli zostaną nam jakieś resztki, szynkę można włożyć do lodówki i kroić cienko na kanapki (ze skórą lub bez). Szynkę możemy przechowywać w lodówce do pięciu dni.
Woda z gotowania szynki świetnie sprawdzi się jako podstawa żurku lub białego barszczu.
Smacznego!
ale wygląda, ojej!
A na dodatek jeszcze smakuje! 😉
Świetny pomysł na świąteczny lub niedzielny obiad, który właściwie sam się robi 🙂 Sama nie mam nic przeciwko chrupiącej, porządnie przypieczonej skórce (mimo że jest dość tłusta), moim zdaniem to najlepsza część pieczeni. No i to fakt, że w sklepach mięsnych mamy dość standardowy wybór, ale wiele osób, zwłaszcza przed Świętami, zaopatruje się bezpośrednio u rzeźnika i przyrządza własne wędliny. Co do dodatków do mięska, to polecam jeszcze konfiturę z czerwonej cebuli albo karmelizowane marchewki, pozdrawiam!
Cebulę uwielbiam w każdym wydaniu, a karmelizowane marchewki brzmią pysznie. Szynkę zdecydowanie polecam na każdą okazję, bo wyszła pyszna. A na zimno do kanapek idealna 🙂 Również pozdrawiam!
PS Weszłam na Twoją stronę i zobaczyłam przepis na wino z tarniny. Kiedyś mieliśmy z Lubym „fazę” na robienie domowego wina i pamiętam, że to z tarniny było przepyszne.