„z piekarnika do śmietnika” – drugie podejście do tarty z bezą

Nie wiem, chyba coś mi się dzieje z głową, ale wczoraj (to chyba aura piątku tak zadziałała) postanowiłam drugi raz spróbować zrobić tartę z jabłakami i bezą z przepisu Ale Babki!!!, o którym pisałam tutaj Tamto podejście okazało się kompletną katastrofą i ciasto wylądowało w koszu na śmieci.

Wczoraj więc optymistycznie nastawiona i w dobrym humorze zabrałam się ponownie za pieczenie. Ilości składników dałam identyczne, jedynie zredukowałam ilości cukru w cieście i śmietanie, bo od kilku lat mam jakąś mniejszą potrzebę na bardzo słodkie słodkie.

Tym razem jednak najpierw włożyłam do piekarnika samo ciasto, bez jabłek i śmietany. I piekłam je 15 minut w 200ºC z termoobiegiem. Następnie dopiero nałożyłam masę śmietanową i jabłka i włożyłam do pieca na kolejne 15 minut, na tą samą temperaturę, ale już bez termoobiegu.

Tym razem jak na złość białko nie chciało ubić się na pianę. Miksowałam i miksowałam, ale po 15 minutach zwiędły mi ręce i zrezygnowałam, bo białko ani trochę pianą stać się nie chciało. Tym samym z bezy nici 😦

Po 15 minutach pieczenia ciasta razem z masą śmietanową i jabłkami, polałam wierzch tym, co miało być bezą i przy okazji zajrzałam pod podpieczoną skórkę masy śmietanowej, a pod spodem znów płyn… W planie miałam ciasto potrzymać kolene 15 minut, ale ostatecznie piekło się 25 min. bo „masa” śmietanowa ciągle była płynna.

Przyznam, że jestem trochę zła, bo nie wiem już czy ze mnie jest taka ciastowa sierota, czy z tym przepisem jest coś nie tak. Na zdjęciach tarty autorki przepisu, widzę piękną warstwę bielutkiej puszystej śmietany – u mnie masa śmietanowa najwyraźniej po zetknięciu z wysoką temperaturą zamienia się w płyn.  Nijak nie potrafię tego pojąć. Może to z moją śmietaną jest coś nie teges. W przepisie autorki podane jest 200 gram (nie rozumiem dlaczego śmietana liczona jest w gramach – być może to pomyłka i powinny być mililitry) śmietany kremówki – dla mnie śmietana kremówka to ta minimum 30%, z której zwykle ubija się bitą śmietanę.

Tak czy siak zgłupiałam kompletnie, bo już pomijając tę nieszczęsną bezę, nic mi się tu nie zgadza względem oryginalnego przepisu.

Ciasto ogólnie wyszło smaczne, nawet mimo braku bezy (chociaż ponieważ śmietana się upłynniła to ciasto już nie było przyjemnie kruche, a moim zdaniem powinno być). Ale nadal nie wiem co jest nie tak.

Jeśli ktoś z Was robił tartę wg przepisu z bloga Ale Babka!!!  błagam, niech da mi znać jak wyszło.

beza bez bezy

8 myśli w temacie “„z piekarnika do śmietnika” – drugie podejście do tarty z bezą

  1. Nie wiem czy istniejesz na FB ale obejrzeć zdjęcie z dedykacją możesz bez żadnej rejestracji.
    Była pyszna i już zniknęła.
    Ta pianka wyszła może trochę mniejsza jak u Kini ale pyszota i noc nie wypłynęło.

    Oto link:

    1. Piękna Ci wyszła ta tarta! Dorotko, dziękuję, że postanowiłaś spróbować. Po takiej dedykacji już nie mam innego wyjścia, jak tylko zrobić III podejście do tarty z bezą 🙂

  2. Ciasto wyszło rewelacyjnie, zaraz jak ostygnie i będzie światło dobre zrobę zdjęcie.
    Czy ja dobrze zrozumiałam że pierwszym razem trzymałaś w lodówce ciasto razem z jabłkami i śmietaną?
    Śmietanę miałam 30% i mg to jest trochę mniej niż ml i jak piszą 200 to 200 mg.
    Teraz jabłka, miałam kwaśne ligole – 3 szt.
    Jajka ubiłam z cukrem i dodałam śmietanę.Masa była konsystencji śmietany.
    Piekłam w 200 C bez termoobiegu bo być może to on sprawił że ciasto nie było chrupiące i ciężkie?
    Spróbuj jeszcze raz a uda się na pewno.

    1. To ja czekam na zdjęcia – jestem bardzo ciekawa jak wygląda w Twoim wykonaniu.
      Nie, za każdym razem ciasto wkładałam do lodówki samo, tak jak w przepisie. I tez używałam śmietany 30%. A czy po upieczeniu ta warstwa śmietany wyszła Ci taka puszysta i biała jak na zdjęciu na blogu Ale Babka? Hmm spróbuję może jeszcze raz – do 3 razy sztuka podobno. Może się uda.

  3. Wypróbuję to ciasto tak mnie zaciekawiło czy mnie wyjdzie a jak wyjdzie to Cie zaproszę.A tak w ogóle Paula dlaczego Ty jedzenie wyrzucasz do kosza?Przeciez zwierzątka miałyby co jeść.

    1. Dzięki za odzew! Oby Ci wyszło i będziesz mi mogła powiedzieć co robię źle. Bo trochę się zniechęciłam. Właśnie bardzo nie lubię wyrzucać jedzenia, ale poprzednim razem ciasto było w ogóle nie upieczone czyt. praktycznie surowe, więć żadnej żywej istocie bym go do jedzenia nie dała. Naprawdę żal mi było go wyrzucać, dlatego tym razem wbrew przepisowi najpierw upiekłam samo ciasto. Pozdrawiam i trzymam kciuki, żeby Tobie się udało.

Zapraszam do komentowania :)